*Louis*
Albo los płata sobie ze mną figle, albo z moją głową coś się
dzieje, albo ja mam już poważne problemy psychiczne. Bo kto wyjaśni
mi takie coś, co spotkało mnie 2 dni temu? Sądzę, że nieliczni.
Cassandra miała tu tylko przyjechać w sprawach przestępczych.
Tymczasem, gdy pojawiła się w moim domu, w moim salonie, totalnie
zmiotło mnie to. Jeszcze bardziej przypomina mi JĄ. Podobny wzrost,
kształty, wymiary prawdopodobnie też. Te same błękitne oczy,
pełne usta. Rozjaśniła o kilka tonów włosy i ścięła je tak,
że sięgają jej za piersi, co sprawia, że znacznie bardziej JĄ
przypomina. Gdyby je porównać, byłyby teraz niemal identyczne.
Gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy po 3 latach, był to dla mnie
duży cios, powróciły bolesne wspomnienia z przed roku. Powróciło
do mnie imię, którego boję się wymówić, bo mogę nie wytrzymać
psychicznie i emocjonalnie, gdy to imię pojawi się na moim języku.
Gdy zobaczyłem Cassandrę, była dla mnie w tamtej chwili jak duch,
który powrócił z przeszłości i chce mnie dręczyć samym swoim
wyglądem. To nie jest ludzkie, by one wyglądały identycznie.
Chyba, że... Chyba, że to ONA daje mi jakiś znak, chyba że
powróciła. Boże, to nie jest żadna magia, Tomlinson. Ale... one
są po prostu takie same. Do tego Cassandra ubrała się tak jak
ubierała się ONA i to kompletnie wytrąciło mnie z równowagi.
Nie chciałem, by było po mnie widać, że coś jest nie tak. Jednak
po sugestii Nialla, bym się ogarnął, zrozumiałem, że nie byłem
myślami w tym samym miejscu co oni. Widziałem tylko Cassandrę,
zamarłem na jej widok, nie potrafię tego wyjaśnić. Wszystkie
bolesne, tragiczne wspomnienia powróciły do mnie ze zdwojoną siłą,
a ja nie potrafiłem nad tym zapanować, nie miałem kontroli.
Pierwsze 5 minut po zobaczeniu tej szatynki było dla mnie ogromnym
szokiem. Potem w miarę się trzymałem, co więcej wkurzyłem się o
to, że zapytała czym zajmuje się moja firma. Jest zbyt nachalna,
to jest moja cholerna tajemnica ze względu na bezpieczeństwo i o
tym czym się zajmuję wiedzą tylko chłopaki i moja rodzina. I
wiedziała ONA...
A potem spytała o NIĄ i poczułem, że serce rozpada mi się na
kawałki. Nie podejrzewałem, że będę tak się denerwował, gdy do
nas przyjdzie. Nie wiedziałem, że ona zmieniła się. Nie
podejrzewałem, że przypomina bardziej JĄ. Trzy lata temu była
tylko jej młodszą, 19-letnią wersją, teraz – jest tak samo
kobieca jak ONA.
A potem powiedziała, że od dziecka choruje na astmę i coś mnie
poruszyło, coś złamało. I coś mnie przeraziło, gdy nagle
zaczęła się dusić. Przeraziłem się, że Cassandrę może
spotkać to samo co JĄ. I wiedziałem już od tamtej chwili, że nie może tak łatwo ode mnie odejść. Nie skończy się na jednej
misji, jestem tego pewien. I wiem też, że będzie trudno być mi
przy niej, gdy wygląda dokładnie jak ktoś, kto był dla mnie
ważny. Wiem, że muszę pogodzić się z myślą, że to nie jest ta
sama osoba, mimo że to może nie być łatwe. Nie będzie, bo to
jest jak jakieś siły nadprzyrodzone.
Cały czas wiedziałem, że przeprowadziła się do Londynu, od
samego początku. Wszystkie gazety informowały na bieżąco o
sukcesach debiutującej firmy "Miller". Cały Londyn mówił
o 20-latce jako dyrektor nowej potężnej firmy. Jest potężna,
zgadza się. Ale nie tak bardzo, by przegonić mnie. "Miller",
niby banalna nazwa, pochodząca od jej nazwiska, a tak dużo w sobie
kryje. Jednak to moja firma jest tą najpotężniejszą na świecie.
Nie ma osoby, która nie wiedziałaby o niej lub nie słyszała.
Nazwa równie banalna co "Miller" i nikt do tej pory nie
wie, kto tak naprawdę nią kieruje. Nikt, oprócz ważniejszych
przedsiębiorców, klientów, pracowników, osób związanych z
firmą, chłopaków i mojej rodziny. I wiedziała też ONA. Była
moją prawą ręką od samego początku aż do zeszłego roku. Jej
miejsce, miejsce wicedyrektora – mojego zastępcy, zajął Harry.
Awansował z dnia na dzień i to on najbardziej nadawał się na to
stanowisko. Teraz wiem, że to był dobry wybór.
Prowadzenie firmy z Harrym daje coraz więcej możliwości. Każdy ma
z tego jakieś korzyści, rozpoczyna się od niemałej pensji. Ale
tylko nieliczni wiedzą, że ta firma należy w rzeczywistości do
mnie. Pozostanie to tajemnicą jeszcze przez długi czas ze względu
na bezpieczeństwo. Jest ogrom osób, które z chęcią by mnie
okradły. Racja, kieruję także jednym z potężniejszych gangów,
który w dodatku zajmuje mój dom, ale o tym również wiedzą
nieliczni, zdecydowanie o wiele mniejsza grupa osób, wliczając w to
moją jedyną siostrę – Lottie. Lubi czasem sobie z nami
postrzelać i nie bardzo mi to przeszkadza, dopóki nie robi się
zbyt niebezpiecznie.
Moi rodzice nie wiedzą o gangu do dziś. Podejrzewali coś nie jeden
raz, gdy znaleźli u mnie broń, ale byli skłonni uwierzyć w to, że
posiadam to tylko ze względów bezpieczeństwa. W wersji dla nich,
chłopaki mieszkają u mnie, ponieważ jestem dobroduszny i
udostępniłem im połowę domu. Dodałem również, że część z
nich to moja prywatna ochrona i uwierzyli we wszystko. Tak, okłamuję rodziców, ale nie mam wyboru.
Wracając do Cassandry... Mogłem odnowić z nią kontakt, gdy
przeprowadziłem się do Londynu, ale w moich myślach była tylko
jedna osoba i nie chciałem znów jej spotykać. A potem? Wszystko
się tak nagle popieprzyło i zwyczajnie bałem się ją zobaczyć
znów. Nie wiem, dlaczego w końcu zaryzykowałem i ją tu
sprowadziłem. Nie wiem, po prostu nie wiem. Być może jestem gotowy
już na to, by móc na nią patrzeć. A może dlatego, że to co mam
w swojej głowie bierze nade mną górę.
Wszystkie emocje, uczucia i wspomnienia. Muszę trochę zwolnić,
przystopować, bo... bo sam nie wiem co się dzieje w mojej głowie.
Z jednej strony bardzo chcę odnowić z nią ten kontakt, a raczej –
poznać ją, ale z drugiej – boję się i wciąż waham. Wciąż
nie wiem czy dobrze robię, zapraszając ją do współpracy przy tej
akcji.
Nie chciałem mieszać w to Lottie, to moja siostra, w dodatku
młodsza, to trochę względem mnie... niestosowne. A Cassandrę
znałem wcześniej, gdy jeszcze była w gangu z tamtymi kobietami.
Wiem, że odeszła już stamtąd, ale prawda jest taka, że to ona
była najlepsza z nich wszystkich, mimo że była najmłodsza i wciąż
była jeszcze nastolatką. Wciąż była jeszcze dzieckiem, które
trafiło na złą drogę. Jeszcze nie wiem, dlaczego zajęła się
kryminalnymi sprawami, ale się dowiem. Kiedyś się dowiem...
Teraz trzeba przekazać więcej szczegółów Cassandrze i
prawdopodobnie zaangażować ją do tego, by razem z nami weszła do
banku. Skoro ten bank współpracuje z jej firmą, będzie miała
dobry powód, by pogrzebać w papierach i trochę w nich namieszać.
O ile, oczywiście, w ogóle zechce. Ale domyślam się, że raczej
nie przepuści takiej okazji. To zbyt proste do przewidzenia.
- Jeśli ktoś jest w domu, niech przyjdzie do salonu! - krzyknąłem
na cały regulator.
Mieszkam tu, jestem tu od rana, ale szczerze mówiąc nie wiem czy
ktoś z nich tutaj jest. Liam jest w szpitalu, pracuje, ja powinienem
być w firmie, ale przeniosłem robotę do domu i zastępuje mnie
Harry, a co do reszty nie wiem absolutnie nic. Nie orientuję się w
tym, który z nich kiedy pracuje. A pracują wszyscy, bo inaczej nie
mieliby dachu nad głową. Pozwalam im mieszkać tu do czasu aż
dokładają się do rachunków i to wszystko. Powoli zaczynają
działać mi na nerwy i dlatego chcę wykurzyć stąd Harry'ego i
Zayna na początek. A do tego przydadzą się właśnie te pieniądze
z obrobienia banku. Ze swoich nigdy bym dla nich nic nie wyłożył,
ani mi się to śni. Szczęście dla nich, że jest tu ogromnie dużo
pomieszczeń. Ten gang liczy 15 osób, a i tak nie znam wszystkich
wystarczająco dobrze, mimo że to ja tu dowodzę.Wyjątkiem
oczywiście jest Niall, Harry, Zayn i Liam. Ta czwórka wraz ze mną
na czele tworzy jakby elitę w tym wszystkim.
Podniosłem wzrok znad porozwalanych na ławie kartek i sięgnąłem
po kubek z kawą. Upiłem pierwszy łyk gorącego napoju i w tej
samej chwili stanął przede mną Niall.
- Co tam chciałeś? - zapytał, opierając się o ścianę.
- Tylko ty jesteś w domu? - zapytałem, gdy zobaczyłem, że jedynie on
przyszedł. Zmarszczyłem brwi, oparłem się wygodniej o oparcie
kanapy, wciąż trzymając w dłoni kubek z parującą kawą.
- Nie wiem, chyba. Na to wygląda. - Wzruszył ramionami.
Niall, z racji tego, że jest prywatnym trenerem, tylko on sam sobie
może planować godziny pracy. Z tego względu urządza też te swoje
treningi czasem u nas w siłowni. I nie raz można spotkać tu
pałętające się kobiety w skąpych sportowych strojach. W
większości są to już jego stałe klientki. Ale jakoś nie widzę,
aby komuś przeszkadzało to, że klienci Nialla łażą po domu.
Dzień jak co dzień. Nie tylko kobiety korzystają z jego usług,
mężczyźni też. Jest całkiem niezły w tym co robi, mnie też
czasem trenuje, o ile obydwoje mamy na to czas.
- Trzeba zadzwonić po Cassandrę- wyjaśniłem.
- Co zamierzasz? - zapytał, mrużąc oczy.
- Chcę podać jej więcej szczegółów akcji. I chyba zaangażujemy
ją, by z nami dostała się do środka banku.
- Jesteś pewien? Ona może się na to nie zgodzić.
- Zgodzi się, to wiedziałem już od dawna.
- A jeśli nie? - nie ustępował, wciąż trzymał przy swoim.
- Niall, zgodzi się – powtórzyłem wyraźnie. - Ma ku temu powody.
Sama mówiła, że jest powiązana z tym bankiem.
- I właśnie dlatego jest to dla niej ryzykowne.
- Ryzykowne było już od chwili, gdy zgodziła się na tą akcję.
- I ty myślisz, że ona zechce?
- Ja jej do niczego nie zmuszam.- Wzruszyłem ramionami. - Trzeba
zebrać cały gang, najlepiej jeszcze dziś. Wszyscy muszą wiedzieć
co szykujemy. Wiesz czy pracują wieczorem?
- Większość na pewno nie, ale nie wiem czy wszyscy. Musiałbym to
sprawdzić.
- To sprawdzisz to i dasz mi znać – odpowiedziałem, stawiając
niedopitą kawę na ławę.
- Ja? To ty to wymyśliłeś, Tomlinson.
- Pracuję, jasne? - wyjaśniłem tak, aby to zrozumiał. - Myślałem,
że jesteś kumaty.
- Pewnie, Niall, zrób to, zrób tamto. Co jeszcze Niall powinien
zrobić?
- Powinieneś zadzwonić też po Cassandrę. - Wskazałem na niego
palcem.
- A ty nie potrafisz? - podniósł głos.
- Nie przeginaj – ostrzegłem go. - Dzwoniłem do niej wczoraj, ale
nie odbierała. Nie mam z nią kontaktu od 2 dni.
- To dzwoń jeszcze raz. Myślisz, że jak od ciebie nie odbiera to
ode mnie odbierze?
- Słuchaj, ona... Kurwa, widziałeś jak ona teraz wygląda?
- Widziałem, nie dało się nie widzieć. Jest identyczna jak...
- Nie! - krzyknąłem, wstając z kanapy. - Nie mów tego imienia! Nie
waż się o niej mówić. Ani słowa. Nie przy mnie – wycedziłem
przez zęby.
- Dobra, spokojnie. - Podniósł ręce w górę. - Nie zamierzałem
tego powiedzieć.
- Co nie znaczy, że nie pomyślałeś.
- Nie przesadzaj, okej? Wiem jak ten temat na ciebie działa. -
Oderwał się od ściany i podszedł bliżej.
- Tym lepiej dla ciebie – wysyczałem.
- Louis... - zaczął cicho od nowa, a ja uciekłem wzrokiem gdzie
indziej.
- Co?
- Co poczułeś, gdy ją zobaczyłeś? Widziałem, jak zareagowałeś, gdy weszła.
- Jakby do mojego domu wszedł duch z przeszłości i zaczął mnie
nawiedzać – odpowiedziałem ściszonym głosem. - Nie chcę o tym
gadać, Niall.
- Jasne, rozumiem. - Poklepał mnie po ramieniu. - Zadzwonię do
niej, Louis.
- Dzięki – odparłem, podnosząc na niego wzrok. Lekko się
uśmiechnął i odszedł w kierunku kuchni.
Podniosłem telefon z ławy i szybko wybrałem numer Stylesa.
Czekając aż odbierze, wpatrywałem się w widok za oknem.
- No co tam, Louis? - usłyszałem jego głos.
- Jak tam w firmie, Harry?
- Jak to w firmie. Cindy przyniosła kawę, jakieś ciasto się
znalazło – odpowiedział jakby coś jadł. Właśnie widzę co on
tam robi.
- Podrywasz do mojej sekretarki?
- Może – odpowiedział krótko. - Ale na razie wypełnia
papierkową robotę.
- Aha... Harry, czy ty się przypadkiem tam nie nudzisz?
- Może.
- To spadaj do domu, jedziemy po dostawę broni – wypaliłem.
- Nowe modele?
- Aha. I to te, których nikt jeszcze nie używa.
- To trzeba było tak od razu. Ja już jestem przy wyjściu.
Wiedziałem, że się skusi.
***
Ten dzień, tak czy inaczej, nie był najgorszy. Pomimo całej
papierkowej roboty rano, potem było w miarę okej. Ogólnie,
wszystko dało się dziś znieść. Harry w niezwykle szybkim tempie
wrócił do domu, a potem wraz z Niallem pojechaliśmy na drugi
koniec Londynu po nowe spluwy. Opłaca się mieć kumpla z tym samym
'hobby'.
Może poszło dziś dużo kasy na to, ale było warto. Najnowsze
modele, nie ma ich jeszcze na rynku i oprócz testów, nikt jeszcze z
nich nie korzystał. Do czasu... W tym tygodniu przetestujemy je jak
należy. Z Cassandrą lub bez niej.
A co do Cassandry, powinna już tu być, a jak jej nie było tak
wciąż nie ma. Tak jak na to liczyłem, Niall w końcu się do niej
dodzwonił. Może nie było łatwo, ale w końcu się zgodziła, by
przyjechać. Oczywiście, mówiła, że przyjedzie, gdy skończy
pracować, ale u licha, dochodzi 20. Co ona robi w tej firmie tak
długo? Może wyjść stamtąd w każdej chwili, przecież zarządza
wszystkim. Chyba, że robi dodatkowo za swojego pracownika, ale nie
sądzę, by mieli tak długie zmiany.
Wypuściłem dym papierosowy przez usta i patrzyłem jak wydostaje
się przez drzwi tarasowe. Kiedyś umrę od tego uzależnienia, ale
już raczej nie ma dla kogo żyć. Już nie... Te wszystkie tatuaże,
włosy na dużej ilości żelu, rurki mocno przylegające do ciała i
skórzane kurtki to tylko część tego kim jestem. Styl na bad boya
i zachowanie na bad boya, kiedy tego potrzeba. Umiem dobrze udawać,
umiem sprawić, aby ludzie uwierzyli, że jestem tylko grzecznym
chłopczykiem. Ale rzeczywistość jest inna. Ta cała firma to
przykrywka, by nikt nie pomyślał, że dowodzę gangiem. Ta firma
jest odskocznią od tego czym się zajmuję. I idzie z tego też dużo
pieniędzy i korzyści, to też jedno z udogodnień.
Spojrzałem na wszystkie rośliny, kwiaty, drzewa i moje myśli
pobiegły tylko do jednej osoby. ONA kochała ten ogród, był dla
niej czymś więcej niż tylko tym zielstwem. Jak dobrze, że Cindy
przychodzi tu i dba o niego. Bez niej to wszystko by zginęło i nie
byłoby tu tak pięknie. Chciałem jej nawet za to płacić, ale od
razu kategorycznie odmówiła. Traktuje to jako hobby w czasie
wolnym, lubi zajmować się tymi roślinami, a mi w sumie pasuje taki
układ. Oprócz tego, że wciąż jestem skłonny by jej za to
zapłacić. Ale przy niej tego tematu nie ma, bo od razu grozi, że
zaprzestanie dbać o ogród. Ma charakterek kobieta. A Harry'emu
pasuje to jeszcze bardziej. Lubi starsze kobiety i ta ewidentnie mu
się podoba, pomimo że różnica w ich wieku wynosi tylko 2 lata.
Jakoś niespecjalnie przeszkadza mi, że zarywa do mojej sekretarki.
W sumie to też jego sekretarka, więc... nie było tematu.
Cindy to świetna przyjaciółka. Jako jedna z niewielu osób z
zewnątrz wie o gangu. Nie boi się nas, wręcz przeciwnie. Mówi, że
przy nas czuje się bardziej bezpieczna, ufa nam. Czasem przyjdzie
pomóc nam w domu, ale nie za często, od tego mamy sprzątaczkę,
przychodzącą codziennie. Cindy to w sumie moja jedyna przyjaciółka
spośród kobiet. Za resztę przyjaciół mam chłopaków. To na
razie całkowicie mi wystarcza.
Usłyszałem warkot silnika, dochodzący z zewnątrz i spostrzegłem,
że Cassandra w końcu tu dotarła. Wypuściłem ustami ostatnie
kłębki dymu, oderwałem ramię od ściany, a potem podszedłem do
ławy i zgniotłem niedopałek papierosa w stojącej na niej
popielniczce. Odkaszlnąłem, czując w gardle drapanie i w tym samym
momencie doszło do mnie głośnie trzaśnięcie drzwiami.
- Sorry, przeciąg macie w domu — usłyszałem głos Cassandry i
odwróciłem się w jej stronę, wciąż kaszląc. Umrę na
gruźlicę, ostatecznie. — Boże, co tu jest tak zadymione? —
zapytała, machając dłonią przed oczami. — Spaliliście coś
czy jak?
- Paliłem papierosy. Jak bardzo ci przeszkadza, możemy wyjść na
zewnątrz — zaproponowałem, wskazując na drzwi tarasowe.
- Jest już zimno na dworze, nie, dzięki. Poza tym sama od czasu do
czasu palę, jestem przyzwyczajona do tego. — Podeszła do mnie
bliżej. — Po prostu zdziwiłam się, że tak szaro tu jest.
- Palisz? — zapytałem zaskoczony. Staliśmy twarzą w twarz. Z tej
odległości dokładnie widziałem nieduży pieprzyk pod jej lewym
okiem, który nadawał jej większej kobiecości. ONA miała
identyczny...
- Palę — odpowiedziała. — Czasem trzeba, zjada mnie ostatnio
masa stresu. A mówiąc: od czasu do czasu, mam na myśli to, że
nie umiem funkcjonować, gdy nie zacznę dnia od papierosa —
wytoczyła falę wyjaśnień.
- Mamy coś wspólnego. — Zmrużyłem oczy. Do salonu zszedł się
cały gang, wszystkie 15 osób. — Cassandra, poznaj tych tutaj.
Oto cały gang, z którym będziesz miała okazję pracować. —
Wskazałem na grupę ludzi. Powoli rozejrzała się po wszystkich i
minęła chwila nim znów się odezwała.
- No ja widzę... Trochę nas dużo — odpowiedziała.
- Czasem potrzeba większej ilości osób — wyjaśniłem. —To co?
Napijesz się wina? Białe? Czerwone? — zaproponowałem,
podchodząc do barku.
- O nie, nie, nie — zaprotestowała szybko. — Tylko nie wino, nie
dziś. Prowadzę.
- To ktoś może cię potem odwieść. — Otworzyłem barek.
- Lepiej nie. Ostatnio za dużo wypiłam i miałam mały problem.
Serio, Tomlinson, wolę nie. I nie męcz mnie już tym winem, okej?
- Dobra, jak chcesz. To co chcesz do picia? Kawa, herbata czy...
- Wystarczy herbata — przerwała mi.
- Jasne, zrobię — wtrącił Harry. — Właśnie woda się
zagotowała.- Wskazał za plecy i ruszył do kuchni. Wziąłem z
barku butelkę z winem i kieliszek, i zamknąłem barek. Podszedłem
z tym do ławy i postawiłem na nią.
- Mówiłam, że nie chcę wina — usłyszałam Cassandrę.
- Ale to dla mnie. — Popatrzyłem na nią, marszcząc czoło. —
Inaczej chyba bym nie proponował ci herbaty, nie? — zapytałem,
nalewając sobie do kieliszka ciemnego trunku. Natychmiast wypiłem
w całości pierwszą lampkę. Słabe to wino. No nic, obejdę się
dziś bez procentów.
- To przejdziemy do sprawy czy zamierzasz się tu przed nami upić? —
zakpiła.
- Tym winem za dużo człowiek się nie upije — odpowiedział za
mnie Zayn.
- O, święte słowa, Malik. — Podniosłem butelkę do góry. — To
musi być jakiś młody rocznik. Po cholerę ono w ogóle stoi w
barku? — spojrzałem na białą etykietę na ciemnym szkle. France
de..., że co, kurwa?
- I wrócisz. Jak załatwimy co mamy załatwić.
- Zaczynam tracić cierpliwość — wycedziła przez zęby.
- O Jezu, jaka ty jesteś namolna. — Przewróciłem oczami na jej
słowa.
- Ja jestem namolna?! To wy, do jasnej cholery, zadzwoniliście po
mnie!
- Dobra, uspokój się. To był żart, okej?
- To kiepskie masz te żarty — fuknęła. Założyła ręce na
piersi i odwróciła się w kierunku okna. Będzie ciężko....
- Słuchaj, musisz zobaczyć plan banku. Rozmieszczenie pomieszczeń,
korytarzy, przejść... Zresztą, znasz się na tym. Kumasz o co
chodzi, nie?
- Kumam, a co mam nie kumać? Tylko po cholerę mi ten plan?
Mówiliście, że mam tylko uwieść dyrektora. Czyżby ktoś
rozbudował moją rolę?
- Do ciebie należy decyzja — odpowiedziałem. Podeszła do mnie z
powrotem.
- Mów — nakazała.
- Mogłabyś wejść z nami. Sądzę, że przydałyby ci się niektóre
dokumenty, umowy z twoją firmą...
- Sam to wymyśliłeś? — zapytała z grobową miną.
- A kto inny? Masz okazję, by twoja firma też na tym skorzystała.
Zaprzepaścisz taką szansę? — spytałem podchwytliwie.
- Słyszałeś coś o moich lewych interesach?- spytała.
- Nie.
- No właśnie. Nikt nie słyszał, co znaczy, że wychodzą dobrze.
Wiedziałeś co mi zaproponować. — Na jej twarzy powstał szeroki
uśmiech. Odwróciła się na pięcie i zaraz usłyszałem krzyk. —
Aa!! Ty idioto! Patrz co robisz! Kurwa, poparzyłeś mnie! —
krzyczała szatynka.
Zrobiłem krok w jej stronę. Jej biała koszula była w tym momencie
cała mokra i prześwitywał spod niej cały stanik. Popatrzyłem w
bok i zobaczyłem, że to Styles wylał na nią całą tą herbatę.
- Boże, jak to boli — syknęła.
- Chodź ze mną. — Chwyciłem ją za ramię i poprowadziłem w
stronę schodów.
- Gdzie mnie prowadzisz, dupku? — syknęła, wyrywając mi się.
Boże, jak z kobietami jest trudno. Nic nie robisz - źle, chcesz
pomóc – źle. Niech się zdecydują.
- Chcę ci pomóc, jasne? — Chwyciłem ją mocniej za rękę i
ciągnąłem po schodach. — Jesteś cała poparzona. To się nie
skończy dobrze, jak czegoś się z tym nie zrobi.
- A dlaczego miałbyś chcieć mi pomagać, co? — Zatrzymała się
na ostatnim stopniu. — Chcesz sobie znaleźć nową laskę czy
jak?
- Cholera, zamknij się w końcu i chodź! — krzyknąłem na granicy
wytrzymałości. Fuknęła coś pod nosem i ruszyła za mną.
Jaka ona jest w tej chwili irytująca. Łatwiej z nią było, kiedy
miała te 19 lat. Mimo, że to może dziwnie brzmieć, bo właśnie w
tym momencie zachowuje się jak typowa nastolatka.
Przemierzaliśmy mój ogromnie długi korytarz i na jego końcu
weszliśmy do mojej sypialni.
- To twój pokój? — zapytała nagle, zatrzymując się.
- Nie, to moja kuchnia — wypaliłem. - Jasne, że to mój pokój. No
chodź.
- Chcesz mnie zgwałcić?! — pisnęła, a ja przewróciłem oczami.
- Tak, zgwałcić i porzucić w lesie. Myślałem, że jesteś
twardsza. — Otworzyłem drzwi do łazienki i wprowadziłem ją o
środka. — Teraz to ja już nie wiem jak ty sobie poradzisz na tej
akcji — westchnąłem.
- Mogę wam w ogóle nie pomagać — palnęła.
- Zdejmuj bluzkę — nakazałem, otwierając szafkę pod umywalką.
- Że co?! Wiedziałam, że chcesz mnie zgwałcić — zaczęła
panikować.
- Kobieto, masz poparzoną całą klatkę piersiową. Możesz mieć
nawet poparzenie drugiego stopnia — wytłumaczyłem jej, jakby
wcale tego nie wiedziała. Wyjąłem miskę i zamknąłem szafkę, a
potem nalałem do naczynia zimnej wody.
- Zwariowałeś — stwierdziła. — Nie rozbiorę się przed tobą.
Chyba śnisz.
- Na pewno zobaczę coś nowego — mruknąłem. Zakręciłem wodę i
odwróciłem się z miską w rękach do szatynki. Rozsadzało mnie
od środka, gdy zobaczyłem, że wciąż ma tą koszulę na sobie.
Jest nieustępliwa. — Cassandra, do cholery. Nie baw się ze mną
jak dziecko, dobra? I tak widać ci cały stanik. Zdejmiesz bluzkę
i raczej większej różnicy to nie zrobi.
- Zrobi wielką — odpowiedziała. — Będę w samej bieliźnie.
- Okej, jak chcesz. Albo się nie rozbierasz i będziesz poparzona,
albo zdejmujesz koszulę i ci pomogę. Masz wybór.
- Dobra — fuknęła i zaczęła rozpinać guziki. Podszedłem do
półki i wziąłem z niej nieduży biały ręcznik, który
zanurzyłem w wodzie. Odwróciłem się do niej z powrotem i tym
razem siedziała na wannie, ale już bez bluzki. Wygrałem.
- Tak strasznie jest? — zapytałem, podchodząc do niej.
- Dopiero będzie — stwierdziła.
Westchnąłem i usiadłem obok niej. Miała spuszczoną głowę, w
rękach gniotła swoją poplamioną koszulę, a na piersiach miała
tylko beżowy stanik. Nie ukrywam, jest bardzo atrakcyjna, ale nie po
to tu jest.
- Mam nadzieję, że nie zaczniesz się znowu dusić — powiedziałem,
przypominając sobie ostatnią sytuację, gdy była u nas i miała
atak astmy.
- To nie tak działa — odparła, podnosząc głowę. Jej dekolt był
cały czerwony.
- Nieważne — powiedziałem cicho, dotykając jej skóry. Kurwa,
mocno ją poparzył.
- To boli — syknęła, odchylając się do tyłu. W ostatniej chwili
złapałem ją za plecami, by nie wpadła do środka wanny.
- I będzie bolało gorzej, jak się tego nie schłodzi.
- Widzimy się dopiero drugi raz od 3 lat i już siedzę przed tobą
goła. Nieźle.
- Wielkie mi rzeczy, naprawdę. — Wziąłem do ręki ręcznik i
wycisnąłem nadmiar wody. — Chyba przesadzasz. Widziałem gorsze
ciała.
- Mam traktować to jako komplement?
- Chodzi o to, że jesteś piękną kobietą, okej? Nie wyobrażaj
sobie zbyt dożo. — Podniosłem rękę i zbliżyłem do jej klatki
piersiowej. — Uważaj, bo teraz pewnie zaboli — ostrzegłem ją.
Dotknąłem ręcznikiem jej skóry. Z każdym moim ruchem, ona
sykała bardziej. Nie moja wina, że to się stało.
- Dziwnie się czuję, jak macasz mnie po cyckach.
- To wyobraź sobie, że nie nie jestem sobą tylko lekarzem, który
próbuje ci pomóc, a nie zaszkodzić.
- Skoro tak wyglądają twoje zabawy w lekarza, to...
- Zamknij się już, okej? — przerwałem jej poirytowany. To było z
pewnością niegrzeczne, ale przynajmniej podziałało. Z kobietą
to się nie da gadać czasem. Trzeba krótko i wyraźnie, wtedy
zrozumie.
- Dzięki — powiedziała cicho, gdy po kilku minutach skończyłem
schładzać jej skórę.
- Myślę, że i tak powinnaś posmarować to później jakąś maścią
chłodzącą. Nie wygląda to za dobrze. - Wylałem wodę z miski
do umywalki.
- Mogę skorzystać z twojego prysznica? Powinnam się umyć, będę
kleiła w niektórych miejscach.
- Po herbacie? — zdziwiłem się.
- Tak, po herbacie. Nie czuję się komfortowo, jasne? Jestem cała
mokra. Mogę czy nie?
- Pewnie. Przyniosę ci coś na przebranie. Ta koszula raczej ci się
już nie przyda — wskazałem na biały materiał w jej dłoniach.
- To była moja ulubiona koszula. Twoi przyjaciele mi ją zniszczyli,
teraz będzie miała brązowe plamy, których z białego tak łatwo
nie odpiorę - żaliła się.
- Płaczesz po bluzce? - zapytałem, unosząc brwi.
- Może.
- Wy, kobiety, jesteście czasem naprawdę dziwne. - Pokiwałem
głową. Jaki rozmiar nosisz?
- S - odpowiedziała. - Wystarczy mi sama bluzka.
- To będziesz musiała się zadowolić M lub L, mniejszych nie noszę - odparłem.
Wyszedłem z łazienki, zostawiając ją samą i przeszedłem z
sypialni do garderoby. Przeszukałem swoje ubrania i w końcu zdjąłem
z wieszaka jeden z moich mniejszych T-shirtów. Zabrałem go i
wróciłem do łazienki, gdzie była wciąż Cassandra. Nie ruszyła
się z tej wanny nawet na krok. Znów ma zwieszoną głowę i bawi
się palcami. Czy to możliwe, by ktoś tak piękny jak ona wstydził
się swojego ciała? Bo ja właśnie to sobie uświadomiłem. Jest
kryminalistką, poza tym to do niej niepodobne. To w ogóle się ze
sobą nie łączy, a jednak...
- Myślę, że ta będzie dobra - powiedziałem, kładąc bluzkę na
szafkę.
- Dzięki. - Podniosła głowę.
- Tam są ręczniki - wskazałem na półkę - a pod prysznicem
znajdziesz coś do mycia. Suszarka jest w szafce pod umywalkami,
jeśli będziesz potrzebować - wyjaśniłem jej wszystko i
skierowałem się do drzwi. - Wołaj, jak będziesz czegoś
potrzebowała.
- Żebyś zobaczył mnie jeszcze bardziej nago? — zapytała.
- Wiedziałem, że to powiesz. - Parsknąłem śmiechem. - Nie
jestem gwałcicielem, Cassandra.
- To się okaże - usłyszałem, wychodząc. Przewróciłem oczami i
odszedłem.
***
*Cassadra*
Zostawił mnie w końcu samą. Nie wiem co mi się stało, byłam nim
onieśmielona. Być może przez to, że jestem świeżo po rozstaniu.
Wstydziłam się przy nim swojego ciała. A przecież już kiedyś
byłam z nim w podobnej sytuacji. Ale to było kiedyś, a dziś
całkowicie nieoczekiwanie, tak po prostu musiałam się przed nim w
połowie rozebrać. Znam swoje ciało doskonale, zdaję sobie sprawę
z tego, że jestem atrakcyjna, ale to był dla mnie cios. Powróciło
złe wspomnienie i do tego powiedział, że jestem piękna. Jakim
cudem tak szybko doszło do czegoś takiego? Nie znamy się od
wczoraj, ale 3 lata przerwy wystarczyło, by o nim zapomnieć. A
teraz wraca, widzimy się drugi raz, a ja się przed nim rozbiera.
Coś jest ze mną nie tak. Gdybym się tak mocno nie poparzyła,
nigdy bym tego nie zrobiła. Muszę o tym zapomnieć, tak będzie
najlepiej dla nas obojga. Ale niby jak mam zapomnieć o czymś takim?
Podeszłam do umywalki i popatrzyłam w wiszące nad nią duże
lustro. Dotknęłam palcami swojego wciąż czerwonego dekoltu i
mimowolnie jęknęłam z bólu. Wciąż piecze jak cholera. Louis mi
to schłodził, ale pomogło tylko częściowo. Na samą myśl o tym,
że to on dotykał moich piersi przechodzą mnie dreszcze. To chyba
cały czas będzie do mnie powracało. Po co ja tu dziś
przychodziłam?
Zrzuciłam swoje szpilki i odstawiłam je na bok. Zdjęłam z siebie
spodnie oraz bieliznę i odłożyłam na półkę. Zdjęłam z
nadgarstka czarną gumkę i związałam nią włosy w niechlujnego
koka. Teraz już całkowicie naga, weszłam pod prysznic. Zamknęłam
za sobą drzwi od kabiny i przykucnęłam, by sięgnąć po żel pod
prysznic. Na moich ustach momentalnie pojawił się uśmiech, gdy
zobaczyłam ulubione zapachy. Jeden - niebieski lotos oraz drugi - masło orzechowe i cappuccino. Tylko po cholerę mu płyny dla
kobiet? Raczej nie ma dziewczyny, jeśli patrząc na to, że miał
przed oczami cały mój biust i jakoś specjalnie mu to nie
przeszkadzało. Nie żebym była taka ciekawska, po prostu dziwi mnie
to, że ma w swojej łazience damskie rzeczy i to wszystko.
Odkręciłam ciepła wodę i oblałam się nią od szyi w dół. Nie
zamierzam pokazywać się żadnemu z nich bez makijażu, dlatego nie
będę myła twarzy. Szybko polałam swoje ciało płynem,
rozprowadziłam go na skórze, a potem spłukałam. Nie potrzebowałam
na to nawet 5 minut. A sam fakt, że skóra niesamowicie mnie piekła
tylko przyspieszył mój prysznic.
Wyszłam z kabiny, sięgnęłam na półkę po ręcznik i się nim
owinęłam. Podeszłam ponownie do lustra, by sprawdzić stan mojej
twarzy. Jestem wspaniała, nic się nie zmyło i o to chodziło.
Wytarłam swoją skórę do sucha, a potem nałożyłam na siebie
wcześniejszą bieliznę i spodnie oraz pożyczoną bluzkę. Szary,
bawełniany t-shirt Louisa pasował na mnie idealnie.
Założyłam na stopy szpilki i wyszłam z łazienki, zabierając ze
sobą poplamioną bluzkę. Wychodząc, nieoczekiwanie zderzyłam się
z szatynem. Całkiem mocno, by zrzucić to, co trzymał w rękach.
Cały segregator poleciał w dół na moje nogi.
- O matko, przepraszam cię. — Schyliłam się, by pomóc mu
pozbierać kartki, jednak on chyba najwyraźniej nie chciał mojej
pomocy. — Wychodziłam, nie wiedziałam, że ty...
- Dobra, nic się nie stało — odpowiedział, nie podnosząc na mnie
wzroku.
Wzięłam do rąk jedną z kartek i z ciekawości zaczęłam czytać.
'Całkowity koszt realizacji projektu: 3 980 000 $. Zakończenie
projektu: 25.08.2018. Projekt zostanie zaprezentowany 26.08.2018 na
konferencji...'
Ile on ma pieniędzy? Spojrzałam w górę, by
przeczytać nazwę firmy, jednak on wyrwał mi kartkę z rąk.
- Nie powinnaś tego czytać — syknął.
- Ja chciałam tylko...
- Co chciałaś? — Podniósł się. Również wstałam i
spostrzegłam, że znacznie nade mną przeważał. Jakim cudem, mimo
swojego wysokiego wzrostu, jestem o tyle niższa od niego? To
nierealne.
- Chciałam się dowiedzieć, gdzie pracujesz. To jest aż tak tajne?
- Tak. Mówiłem ci, że jest. Czego nie zrozumiałaś w tym, że to
tajemnica służbowa, co?
- Dobra, przepraszam. Nie chciałam źle — wyjaśniłam.
- Wiem, ale lepiej, żebyś nie wiedziała, która firma jest moja.
- Okej, już rozumiem. — Podniosłam w górę ręce. — Nie będę
już o to pytać.
- Co powiedziałaś?
- Że nie będę już o to pytać — powtórzyłam.
- Nie będziesz o to pytać? — zapytał po mnie ze śmiechem.
- Może...
- Wiedziałem. — Pokręcił głową ze śmiechem i mimowolnie się
uśmiechnęłam.
- Dzięki za udostępnienie mi łazienki.
- Do usług.
- A tak na marginesie, po co ci damskie płyny do kąpieli? —
zapytałam ze śmiechem, a on w mig zamarł. — Co? Powiedziałam
coś złego?
- Zapytałaś o to.
- Ja...
- Nie jestem takim kobieciarzem, za jakiego mnie uważasz. Nie mam na
to czasu.
- Nie uważam tak...
- Jeśli kocham, to na serio. Zapamiętaj — wycedził.
Chyba lepiej było go o to nie pytać...
Rozdział w tygodniu? Jak widać - tak. Wróciłam po ponad dwóch tygodniach, jednak ostrzegałam, że nie uda mi się tak szybko wstawić rozdziału. Kolejny, mam nadzieję, że jeszcze pojawi się w tym miesiącu. Wciąż mam jeszcze dużo nauki i kolejny egzamin do bierzmowania, ale myślę, że w 2 tygodnie powinnam się wyrobić i coś tu wstawić.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i liczę na opinie ;)
/Perriele rebel
Super!! Ciekawe kim byla ta ktorej imienia nie wolno wypowiadac (prawie jak w Harrym Potterze z Voldemortem hahah)
OdpowiedzUsuńRozdzial na prawde super, hah dzisiaj jak sie sparzyzlam o zelazko i trzymalam reke pod zimna woda zeby ja schlodzic to pomyslalam o tym jak Cassandra sie oparzyla, a dokladniej jak Harry ja oblal goraca herbata i Louis poszedljej pomoc to schlodzic ;p
W koncu sie doczekalam!! :)
Teraz z niecierpliwoscia czekam na next! ;)
Ps. Koniec matur!! Dzisiaj mialam ostatni egzamin :3
Czytając twój komentarz cały czas miałam uśmiech na twarzy 😄 Poważnie! Takie opinie właśnie kocham czytać.
UsuńKolejny rozdział, mam nadzieję będzie jak najszybciej, oczywiście wszystko że wzglewz na naukę i moje nadchodzące ukończenie szkoły.
A co do matur, na pewno dobrze ci poszło 😉
Świetny tylko szkoda, że taki krótki :( Rozumiem jednak brak czasu, bo sama cały czas z nim walczę.
OdpowiedzUsuńNie mogłam ze śmiechu, kiedy Cassandra myślała, że Louis chce ją zgwałcić. Ależ oczywiście. Harry ją oparzył, dlatego Louis zaciągnął ją do swojego pokoju tylko po to, by ją zgwałcić. Jej logika mnie po prostu powaliła.
Strasznie mnie ciekawi ta "ONA". Bardzo to tajemnicze i ciekawi mnie, o co dokładnie chodzi.
Mrau mrau widzą się dopiero drugi raz, a on już widział ją prawie nagą. Niezły jest😂😎
Mnie też ciekawi, po co mu te damskie przybory. I dlaczego stał się taki nerwowy? Tak samo nie rozumiem, dlaczego tak bardzo nie chce, żeby Cassandra dowiedziała się, która firma należy do niego. Tak dużo pytań, a żadnych odpowiedzi...
Kurde, jakie dogodzenia. Chciał jej nawet odpowiedni rozmiar koszulki przynieść.
Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału! Weny życzę! ;* Oby pojawił się szybciej.
https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com